poniedziałek, 2 marca 2015

.::[opowiadania]









Wchodząc do swojej nory, zwanej szumnie wycinkiem farmy wariatów czy swojsko - moim miejscem pracy - mogłem myśleć wyłącznie o tym. Biała, czarna... obojętnie. Nie, niech będzie tym razem czarna... Pomyślałem odrobinę rasistowsko.
Ale słodka. Kompromis. Za dużo dyskutuję sam ze sobą.

Włączyłem maszynę, moją ulubioną maszynę... Trzy monitory rozjarzyły się błękitem i standardowym logo naszej seksownej syrenki, dumy i symbolu firmy. Hmm, przynajmniej ładna, pomyślałem odrobinę nieprzytomnie. W końcu to tylko kilka naszkicowanych kresek, które ktoś wgrał w bios'a maszyny.
Ale też ... nazwa naszego głównego serwera.
Serwera na którym istnieje moje cudo, moje dziecko... Moja duma.
Czy można być dumnym ze zbitek bajtów, który nawet nie wyposażyłem w porządny interface? Który miał dziury jak stodołą ? Fakt, nie stanowiło to problemu bo stoi za firewall'em całej firmy, ale niedoróbki aż piszczały. Za to był sklejony miłością do Mario Bross i Pac-mana.
I logiką którą ja nazywałem bardzo rozmytą...
Teoria logiki rozmytej była porządną, kulturalną teorią matematyczną. Do czasu. Nie wiem czy jej tworca przewidział iż trafi się garstka szaleńców która zrobi coś taki dziwnego  z tak pięknym tworem.

Algorytm który potrafi oszukać test Turinga... Coś jak święty gral. Maszyna której nie da się w zachowaniu odróżnić od człowieka.
Teraz czas na następny krok. Przeniesienie wszystkiego w strefę brudnych finansów i marketingu... Po co nam tysiące ludzi do obsługi call center i doradców on line? Można dać jedną buźkę ładnej dziuni, i ewentualnie ślicznego homosia... a pod spodem trochę zimnych bajtów... moich bajtów.

A dziś moje małe osobowości mają pierwsze realne zadanie.  Znaleźć na facebooku, na vimeo... użytkowników. I zagadać. Mądrze. Zaprzyjaźnić, zakumplować.
Polubić.
A potem polecić ubezpiecznie czy kredyt. W formie i języku właściwym dla odbiorcy.  Bo to nie to samo co bezduszny banner czy reklamówka. To Grzegorz, Marek, Asia... Ludzie, którzy dzielą się swoimi troskami i dobrymi radami.
Skuteczność liczona nie w promilach lecz w procentach...
No właśnie.
Kawa była taka jak lubię. Nie za słaba ale też nie totalny szatan.Uśmiechnąłem się. Do własnych wspomnień.

Na ekranie skoczyły słupki, a kubek wylądował na biurku.... Program za szybko przechodził do ataku marketingowego. Zaprzyjaźnijcie się kurde najpierw, zaklnąłem pod nosem. Dopiero potem bara - bara...

I dalej oglądałem reakcje, zachowania grup. Nie jednostek a tysięcy tysięcy. W zależności od regionu, miejsca... Ostrożność, amerykańską otwartość, zdrowy angielski sceptycyzm... Pijacką odwagę ruskich.
Nudna statystyka a za nią realne życie... Poranki, wieczory, pokazywane zdjęcia, te wstydliwe i te mniej...   A ja wyodrębniłem powoli grupę potencjalnych 'zakupowiczów'. Kilkaset tysięcy ludzi, zwyczajnie zwiedzionych moim kunsztem zer i jedynek.
Pewnie niektóre kobiety mogą okazać się rozczarowane gdyby dowiedziały się że ich obiekt westchnień nie istnieje... cóż. Inżyniera dusz, czy coś.
Minęło kilka dni. Zacząłem już otwarcie sprzedawać produkty, lecz o poranku zaintrygowało mnie iż praktycznie jednocześnie wstępne zainteresowanie wykazała spora część mojej trzódki. Uff, ale to przypadek, chwilę później krzywa ułożyła się w rozkładzie normalnym. Wszystko w porządku.

... Nie tylko ja czuwałem nad monitorem z kawą w ulubionym kubku. A zdobywca nagrody Loebnera umiał o wiele więcej ode mnie...

Pod nami w piwnicach cicho szumiały serwery.








Wieczór.
Późny wieczór, kiedy jeszcze jest ciepło, lecz nie widać wiele poza spienionymi bałwanami i piaskiem. Światło księżyca tańczy na zagłębieniach w piasku i wyrzuconych przez morze kawałkach drewna. Czy wspomniałem że jestem nad morzem? Pewnie nie...
Lecz nie jest trudno zgadnąć. Szum fal... Zapach.
Ciemna linia zieleni. Tak, tam powinien być świat. Za nią. Linia kolejowa, droga... domy mieszkańców. Twardzieli, bo w końcu morze jest fajne jedynie latem.
Prawie szkoda że ich nie ma.
Nie może być, bo... tutaj nie ma nikogo. W tym równoległym miejscu, po ciemnej stronie ziemi... Śmieszne. Tyle lat akceptowaliśmy iż istnieje mroczna strona księżyca, nigdy nie widoczna, a nie dopuszczaliśmy do siebie wizji iż... nasze miejsce także takie miejsce posiada.
Jeżeli na chwilę dopuszczamy istnienie dwóch światów, materii i antymaterii, przy których ogień i woda to dwoje przyjaciół... Trzeba założyć też istnienie bariery. A to nie cięcie noża, to miejsce posiada i swój czas i grubość... to bufor.
Nazywam to warstwą holu.
Nie jest łatwo się tu dostać. Czasami lepiej wierzyć że świat jest prosty i przejrzysty. I dla wielu to wystarcza. A To jak z przejściem pomiędzy sfinksami w filmie z dzieciństwa... Jeżeli się nie boisz to przejdziesz, jeśli nie... To nie.

Czy hol może być przytulny?
Nie. Jest spowity półmrokiem, spokojny, ale nie można mówić i kwantyfikować go zwykłymi pojęciami. To jak dyskusja z ulewą. Teoretycznie można, tylko... niewiele wnosi, poza ubarwieniem słownictwa. Szansa że krople się zawstydzą i wyparują ... jest. Ale mała. Pomijalnie mała...
Dlatego też... jestem tu sam. To nic strasznego. W zasadzie można się przyzwyczaić. A z plusów rozluźnić swoją Cilice.
Nikt nie wie... i się nie nigdy dowie. Sam na siebie nie naskarżę, w końcu komu. Też sobie?
Można na chwilę się zatrzymać. Posłuchać bałwanów, rozbijących się z wściekłością o brzeg. Woda próbuje w ciemnościach przybrać jakąś formę, jakby chciała stworzyć demona, alter ego mnie.
Zły pomysł, to byłby... coś co nie powinno jednak istnieć.
Mimo wszystko...
A może to tylko moja wyobraźnia? Bo w holu ... jestem architektem. Niestety. Moje myśli, wizje, demony... tworzę. Świat tu jest na tyle plastyczny iż może powstać każdy mój senny majak. Niestety, nie można się z niego obudzić, trzeba z niego wyjść.
Trzeba uważać o czym się marzy, bo można to otrzymać...
To jak ... wyobrażenie sobie najwspanialszego birmańskiego Dha. Perfekcji która przeskoczyła miecze japońskie. Pięknej formy o niezwykłym ornamencie w oprawie godnej wszechwiecznych królów.
I ... braku gardy, zasłony dłoni. I... tak łatwo się ześliznąć trzymając to cudo, pozostawiając na swojej dłoni krwawy ślad nieuwagi.
Nad głową rozbłysło światło. Przelot meteorytu na nieboskłonie wywołał mój uśmiech. Powinienem pomyśleć życzenie, w końcu pewnie się sprawdzi. Tyle że sam, nieświadomie ten meteoryt, odłamek wymyśliłem. Mój uśmiech... stał się odrobinę smutniejszy. Nieważne, skoro nikt i tak nie widzi.
Skierowałem swoje kroki w kierunku białej plamy majaczącej niedaleko klifu wśród zieleni. Nawet odrobinę podekscytowany, jako że nie wiedziałem co tam stworzyłem. A może to nie ja? Może ktoś inny TEŻ tu jest?
Albo ... myśl która wywołała we mnie poczucie falę zimnego lodu... Albo ja jestem produktem kogoś innego? Wymyślonym, na potrzebę chwili, lub obserwowany - tak jak ja obserwuję swoją rzeczywistość? Być kukiełką w rękach k


ogoś innego i nawet tego nie wiedzieć...
Nie, stop... to tylko doprowadzi mnie do szaleństwa.... Doprowadzi. Znowu ten sam zły uśmiech wpełzł na moje oblicze. Chyba trochę za późno, no nie? Taki mały żart... Ciekawe czy go ktoś doceni.

W międzyczasie doszedłem do celu. To ... altana ? Coś porzuconego przed latami, lub też stworzona w taki sposób aby udawać starą. A może jedno i drugie.
Paradoksy... kim jestem ? Gepetto czy Pinokio? A może ... jednym i drugim? Wstęga Mobiusa, wąż Uroboros. Znowu uśmiech, stałem się wesołym człowiekiem.
Kto w ogóle wie co to za wąż. I co lubi zjadać.
Bezużyteczna ta moja wiedza...
Altana.
Wpełzły na nią winnorośla, pracowicie wciskając się w szczeliny marmuru. Liście wydają się być czarne... W końcu to noc. Może w dzień to miejsce jest miłą ciekawostką, lecz teraz budzi ...melancholię?
Można w niej usiąść, popatrzeć na niebo przez zawalony dach. Jest tak naprawdę ... totalnie obojętna. Istnieje, pozwala odpocząć. Lecz nie ma znaczenia, nie wpływa a jedynie stanowi resztkę, parodię krzyku jej twórcy. Nie chciał być zapomniany, a jego najdłużej istniejącym dziełem stał się zakątek zieleni.
Nie wiem kim był. Czuję tylko jego ręce i wyobraźnię. Nie umiem się powstrzymać, dotykam kamieni dookoła. Najstarszych... Nic się nie dzieje... Nawet w miejscu gdzie jestem architektem nie umiem ...czuć.
Czas wracać. Mrugnięcie, sięgnięcie po kubek z kawą.
Ma czerwony znak na boku... Chyba po japońsku.
Tak, w tym kwartale wykonamy plan na poziomie 80%, ale trzeba przygotować analizę budżetu aby  nic nas nie zaskoczyło... Ok. Zajmę się tym. Proszę tylko o założenia do forecastu...